Archiwum 18 stycznia 2005


sty 18 2005 Bez tytułu
Komentarze: 7

Mam sąsiadów "podpierdalaczy" i w związku z tym wchodzę z nimi na ścieżkę wojenną. Zaczaję się, aż wystawią swoje doniczki na korytarz... Bo, że ja w złości wystawiłam gry planszowe na korytarz, to nie znaczy, że dla nich, a już tym bardziej nie znaczy, że ma mi je podeszczać ich zaśliniony pies i że mają je sobie wziąść do domu! Im dłuższy czas mija, tym we mnie zaczyna kipieć furia! Czy gdybym wystawiła worek gówna na korytarz, też by sobie przywłaszczyli?! Pan sąsiad jest w porządku, ale pani sąsiadka to ma ze mną na pieńku! Pierdolona, wiecznie zmęczona pseudo-arystokratka. I te jej śmierdzące pelargonie stojące wczesną wiosną po moimi drzwiami!
Próby walenia do drzwi i pytań o to, co się stało z "Chińczykiem" i "Smerfami na grzybobraniu" zakończyły się fiaskiem, bo skubana nie otwiera pomimo, że się byczy w domu i co dziennie przypala jakieś jedzenie. Ale ja jej się odpłacę.... odpłacę za te gry przede wszystkim, odpłacę, za to jej zmeczenie, kiedy jej graty zawalały moją połowę schowka, odpłacę za te pelargonie i za jej zasmarkanego psa!

I za program www.plagiat.pl (którego twórcy w trakcie mojego zrzynania pracy z internetu życzyli mi "miłego użytkowania"), choć, wiem, że w tym jej winy nie ma...aczkolwiek każdy powód jest dobry.... 
 

mrrs : :