Przypomniała mi się pewna zabawna, a w swojej komiczności lekko żałosna i naiwna historia, kiedy to stałyśmy z Panią P. z tychże zacnych blogów pod metrem Centrum i wypatrywałyśmy panów sluchających ciężkiej muzyki. Było to w pierwszej klasie liceum, więc pojęcia o zaczepieniu potencjalnego kandydata na mężczyznę naszego życia za bardzo nie miałyśmy... ba, w ogóle pojęcia nie miałyśmy. Nasze "umiejętności" ograniczały się do śledzenia owej (w nadzieji) przyszłej zdobyczy i na tym sie kończyło. Potrafiłyśmy wracając do domu wysiąść na peronie metra Wilanowska i w pogoni za dwoma przystojniakami pojechać znowu powrotnym metrem do centrum. Nie wspominam tego źle ani pogardliwie, wprost przeciwnie, jest w tym pewna nutka sentymentu i usmiechu wyrozumiałości dla pomysłów piętnastolatki. Cieszę się jednak, iż obie dorosłyśmy do Pewnych Spraw.