Komentarze: 4
Przechodzę okres fascynacji boys-bandami (jakbym nie miała na to czasu kilka dobrych lat temu, kiedy moje koleżanki w 8 klasie podstawówki uskuteczniały owe histerie masowo).
Teraz ja nadrabiam stracone lata i uskuteczniam "wzdechy" i "wydechy", "ochy!" i "achy!" na widok nawet fragmentu teledysku Take That, a ostatnio sie popłakałam z radości, kiedy zobaczyłam "interwju" z Markiem Owenem.
Panna K. i Panna K.numer DWA od dłuższego czasu twierdzą, że mam coś (DUŻE COŚ) z głową, ale im nie wierzyłam. Teraz się mocno nad tym zastanawiam.
Z Panną K. nr DWA idziemy na koncert Tokio Hotel, zobaczyć ten młody, kurewsko-niemiecki "fenomen" i te kurewsko-polskie młode "tru-mroczne-złe-i-znudzone-życiem" fanki owego "fenomenu" - przyda się doświadczenie jak to dobry menagment może wykreować największe na świecie gówno.
Mark Owen
/I made your favourite dinner,
And I wore the shirts you loved,
Hey hey hey,
Just in case you came/