Komentarze: 2
Przypomniało mi się...
Siedziałam na Centralnym... źle brzmi... to: pod Centralnym... jeszcze gorzej...
... inaczej: siedziałam na przystanku 505 na przeciwko tych "Złotych Przybytków", obok mnie siedziała jakaś dziewczyna - czytała gazetę, albo ksiązkę... nie wiem, coś czytała w każdym razie. Obie paliłyśmy... podszedł "biedny człowiek " - żeby nie powiedzieć: menel i poprosił ją o drobne.
Odpowiedziała, że "jest biedną studentką i nie ma" - dobra wymówiką, tez tak kręcę, kiedy spotykam kanara i mandacik wisi w powietrzu - chciaz ostatni raz spotkałam i biletunie miałam, kiedy faktycznie studenta status miałam.
A "biedny człowiek" odpowiedziała:
- rozumiem, panią, rozumiem, też kiedyś byłem studentem.
Od razu się odechciewa nauki, prawda?
Nie ważne.
Na Masters of Rock byłam... i wszyscy mnie znienawidzili, bo chodziłam i marudziłam, jak stare baby na bazarze.
W dodatku przegapiłam /Hunting high and low/ i całe Children od bodom, ale Sabaton widziałam (3 raz z resztą) i Axxis, po którym się popłakałam (normalnie jak po Kelly Familly w podstawówce ;-) - to z bardziej pozytywnych.
...a z mniej: to... te kible i brak pryszniców, takich bardziej zadbanych... dla kobiet ;-) i ten kurewski upał, to pierdolone słońce, przez które chodziłam bez makijażu (bo spływał zawsze i ciągle -potokami wręcz!), przez co jak pół dupy wyglądałam, albo nawet cała... eraz jak o tym myslę, toszlag jasny mnie trafia, w tedy miałam w sumie w dupie, mimo, że jęczałam, jak zażynane prosie, że nie mam pudru na twarzy an, że nawet kropli tuszu nie nałozyłam.
...a teraz 7 dni z rzędu zapierdalam..
Od paździrnika, do końca roku maraon po Czechach :-)